Cieszę się, że Amerykanie w końcu są bardzo zirytowani przepisami o KYC/cenzurze w internecie w UE, Wielkiej Brytanii i Australii. Nie mogę uwierzyć, że tak wielu obywateli tych krajów musi dosłownie modlić się, aby USA uratowało ich tyłki przed drakońskimi środkami. To takie nieudane.